sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 14

Gdy wszyscy się otrząsnęliśmy,zaczęliśmy się tłumaczyć:
-Mako, to jest Zuko...-wskazałam
-Heej...-był wyraźnie zaskoczony. Z resztą wcale mu się nie dziwię.
-Tsa...-Zuko podał mu rękę-Ja jestem...
-Moim chłopakiem-przyciągnęłam go do siebie, a Zuko próbował się uśmiechnąć.
-Jak to?-zdziwił się nie mniej niż przed chwilą-Przecież ty jesteś z Jet'em.
-No właśnie nie!-zaprzeczyłam-Powiedział tak,bo chciał zrobić na tobie wrażenie.
-Kataro on cię...-zaczął skrępowany
-Wiem... Ty myślisz,że jestem z tego zadowolona?-żaliłam się-Trzymał mnie pod kluczem i teraz chcę się z tąd wydostać!
-Drzwi od pokoju otwierają się od strony korytarza,a do zewnętrznych klucze ma mój brat.
-...Wyjdziemy przez okno...-wymyślił Zuko
-Świetny pomysł ale... jesteśmy na piętrze.
Chłopak rozejrzał ię po pokoju,a po chwili zaczął zwijać pierzynę.
-Jesteś genialny!-pocałowałam go w czoło.
Pożegnaliśmy się z Mako i zjechaliśmy z uplecionej "drabiny". Zuko,gdy zjechał stanął tak,by mnie złapać. Ku jego zdziwieniu (nie mam pojęcia dlaczego się zdziwił) bez problemu zjechałam na trawę. Zaczęłam strzepywać z siebie kurz,bo zaraz pożegnaniu z powrotem się ubrałam i lekko ubrudziłam.Nastolatek na mnie spojrzał i powiedział:
-Moja dziewczyna.
-Heh-pocałowałam go w policzek i puściłam mu oczko-Masz szczęście!
Gdy byliśmy już w połowie drogi,zagrzmiało i niedaleko uderzył piorun. Ze strachu wtuliłam mu się w ramiona i razem zaczęliśmy biec. Było mi bardzo zimno. Kolana mi stukały, a usta drżały. Szłam zamyślona i marzyłam o ciepłej pierzynie i gorącym prysznicu. Nie zrobiliśmy dziesięciu kroków,a rozpętała się ulewa.
-Zanim dobiegniemy do twojego domu,to na pewno zmokniesz!-przekrzykiwał szalejącą wichurę
-Wiem,ale co mam zrobić?-rozłożyłam ręce
-Przenocuj u mnie...-powiedział nieśmiałym głosem
-Że co?-zdziwiłam się
-No chodź!-powiedział nieco odważniejszym tonem i złapał mnie za rękę-Twój ojciec i tak myśli,że nocujesz u Jet'a.
-Nie chcę robić kłopotu...-zatrzymałam się
-Proszę cię!
-No dobrze-uśmiechnęłam się niepewnie
Zuko powiedział mi,że jego dom jest tuż za rogiem,więc nie minęła chwila i przekraczaliśmy próg mieszkania. Drzwi otworzyła nam Ursa.
-Na litość boską, Zuko!-załamała ręce-Jak wy wyglądacie?! Wchodźcie szybko do środka!
Faktycznie nie wyglądaliśmy najlepiej. Byliśmy przemoknięci,z włosów kapała nam woda,a jakby tego było mało,na całym ciele mieliśmy gęsią skórkę. Kobieta kazała nam usiąść w kuchni. Zaparzyła herbatę i wyszła.
-Słuchaj!-Zuko nadstawił ucho-Nie podoba mi się ten pomysł z nocowaniem!-szepnęłam
-Daj spokój.-dosunął się do mnie-Mama uwielbia gości i nawet czasami...
-Bratanku nie tak cie wychowałem!-starszy mężczyzna stanął w drzwiach z rękami założonymi na piersiach
-Stryju ja...-zerwał się z krzesła
-Jak można nie podać własnej dziewczynie herbaty!
-Ona yyy...zaparza się,a po za tym,skąd wiesz o....-wskazywał na nas palcem
-Parzy się za długo! Jak członek mojej rodziny mógł powiedzieć coś takiego?!-zdjął czajnik z pieca,a ja mało nie parsknęłam śmiechem.
-Powtórzę pytanie: Skąd wiesz,że Katara jest moją dziewczyną? Nikomu o tym nie mówiłem...-spojrzał na mnie znacząco
-Ja też...-skinęłam głową
-Sam mi to powiedziałeś-zaśmiał się-przed chwila.
Zuko stał przez chwilę czerwony jak burak,ale zdołał powiedzieć:
-Ha,ha! Bardzo śmieszne! Masz coś jeszcze równie ciekawego do powiedzenia?
-Zuko...!-złapałam go za ramię
-Nie przejmuj się nim Kataro-nalał mi herbaty-Już mnie tu nie ma.
Iroh wyszedł z kuchni,ale po chwili zawrócił.
-Chciałbym mieć dwójkę uroczych wnucząt...
-Możesz stąd wyjść?!-Zuko zerwał się z krzesła wyraźnie zdenerwowany, a ja czułam,że łapie mnie rumieniec,a staruszek puścił mi oczko i wyszedł.
Razem z Zuko postanowiliśmy,że nigdy więcej nie będziemy poruszać tego tematu. Przecież jest tyle interesujących rzeczy do omówienia,ale nie spodziewanie zapytał:
-...A tak za kilka lat?...
Zaśmiałam się i szturchnęłam go tak mocno,że "biedak" spadł z krzesła. Na jego nieszczęście,tym razem nie potrafiłam powstrzymać się od śmiechu.
-Już jestem dzieci-Ursa trzymała w ręku czerwony materiał-Proszę Kataro,to stara bluzka Azuli. Idź się przebrać do łazienki. Ty też,Zuko. Wyglądacie jak zmokłe kury-zażartowała.
Pokazała mi,gdzie jest łazienka i poszłam zmienić ubranie.
Gdy zdejmowałam przemoczone rzeczy,usłyszałam krótką rozmowę matki z synem. Na początku wcale mnie nie interesowała,ale gdy usłyszałam słowa:
-Katara jest...
Czułam,że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Dlaczego rozmawiają akurat o mnie? Jest tyle ciekawych tematów do rozmów,a oni mówią właśnie o mnie!
Zaciekawiona przyłożyłam głowę do drzwi i słuchałam:
-Dlaczego wyszedłeś bez mojej wiedzy,a potem wracasz późno i to jeszcze ze "znajomą"?-zapytała kobieta w akompaniamęcie zmywanych naczyń. Chłopak się nie odzywał-Zuko...? Zuko, dobrze się czujesz?
Nastolatek westchnął-Katara jest taka odważna i silna i mądra i ładna i...
Mój oddech znacznie przyśpieszył i już nie słyszałam odgłosu zmywanych talerzy,a raczej odsunięcia krzesła.
-Synku,ty się naprawdę...-w tym samym czasie stanęłam w wejściu do kuchni.
Miałam rozpuszczone włosy,dwa kucyki i przepiękną,rubinową bluzkę z Narodu Ognia.
-Czy coś się stało?-zapytałam widząc ich skamieniałe twarze.
-Ależ Kataro-podeszła do mnie.-Wyglądasz cudownie! Jeśli chcesz,mogę ci uczesać warkocza-uśmiechnęła się od ucha do ucha.
W sumie chciałam mieć rozpuszczone włosy,ale dawno nie miałam mojej "starej fryzury". Zgodziłam się i nie żałowałam. Ursie sprawiło to wiele radości,a ja przypomniałam sobie jak to jest mieć taką kochającą matkę u swojego boku. Tylko Zuko siedział znudzony na krześle i patrzał na nas jak na wariatki,gdy żartowałyśmy sobie z facetów. Kobieta wyśmiała uczesanie swojego syna i go poczochrała. Już miał jej wygarnąć,ale ja razem z nią zaczęłyśmy płakać ze śmiechu i wkrótce do nas dołączył.
(...)
Po kolacji Zuko odprowadził mnie do pustego pokoju. Nie było tam nic z wyjątkiem wielkiego łóżka i tapety z namalowanymi symbolami Narodu Ognia. Zasłoniłam żaluzje i usiadłam na łóżku.
-Mogę wejść?-usłyszałam znajomy,kobiecy głos.
-Jasne. Wejdź-do pokoju wkroczyła Azula
-Razem z dziewczynami,to znaczy z Ty Lee i Toph urządzamy sobie małą imprezkę piżamową...
-Zaraz,dziewczyny są tutaj?-uniosłam się ze zdziwieniem i radością w głosie
-Oczywiście,że tak. Chcesz przyjść?
-Jasne-uśmiechnęłam się nieco zaskoczona i razem wyszłyśmy z pokoju.
Dziewczyna zapukała do sypialni obok.
-Zuzu, jesteś tam?-otworzyła drzwi.
-Odczep się. I nie mów tak do mnie!-zezłościł się.
-Ej,nie wściekaj się. Urządzamy piżama party z dziewczynami...idziesz z nami?
-Nie będę się bawił w te durne,babskie zabawy!
-Nie będziemy się bawić gląbie tylko rozmawiać i grać w prawda czy terror.
-Nie!-osunął się na krzesło.
-Katara też tam będziee-zatrzepotała rzęsami,a ja się wychylikam i weszłam do pokoju,łapiąc go za ramię.
-No weź, Zuko. Będzie fajnie!-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Po długich namowach chłopak w końcu nam uległ.
Razem udalilśmy się do sypialni Azui.

Na powitanie Ty lee rzuciła mi się na szyję,a Toph chyba złamała mi rękę...
-Gramy w prawda czy terror?-zapytała podniecona Ty lee.
Wszystkie dziewczyny się zgodziły i usiadły na dywanie,a Zuko bezradniw opadł na łóżko. Zaczęła dziewczyna w brązoym warkoczu.
-Kataro-uśmiechnęła się nieco złośliwie.-Prawda,czy terror?
-...Prawda...-odpowiedziałam niepewnie po chwili namysłu.
-Dobrze a więc...-złapała się za podbródek.-Z kim się ostatnio całowałaś???
Po tym pytaniu wszyscy (nawet Zuko) przeszywali mnie wzrokiem od góry do dołu. Spojrzałam na chłopaka,ale pośpiesznie odwrócił się w drugą stronę.
-Ja całoałam się...-złapałam oddech- ...z Zuko...
Ty lee zaczęła piszczeć,Toph pękała ze śmiechu,Azula podeszła do nastolatka,a on schował głowę w poduszkę. Wiedziałam,że popełniłam błąd. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię!
-Ooo!-zaśmiała się Azula-Nie pochwaliłeś mi się idioto!-uderzyła go poduszką puszczając mi oczko... słucham?
-Zostaw mnie!-machnął ręką.
-Kto teraz?-spytała Toph, łapiąc się za brzuch ledwo co wstrzymując śmiech.
-Teraz...Azula!-zadecydowałam.-Prawda czy terror?
-Nie będę cieniasem.-założyła ręce na piersiach.-Terror.
-Dobra...rzuć się na kogoś w tym pokoju.
Pokój ogarnął natychmiastowy śmiech,bo dziewczyna z uśmiechem na twarzy powoli,ale bardzo poaoli zbliżała się do Zuko.
-O nie...nie...nie!-jęczał przysuwając się do ściany.
-Zuzu!!! Chodź tutaj!-przywoływała go ręką.
Toph czuła,że umrze ze śmiechu,dobnie jak ja i Ty lee, za to Zuko strasznie spanikował i schował się pod kołdrą. Nie minęła chwila i... Azula wskoczyła pod pierzynę łapiąc go za ramię.
-Ej!-warknął.-Póść!
Podniósł się z nią na plecach i próbował zrzucić,a ja razem z dziewczynami podpiałyśmy się nawzajem,by nie upaść pod własnym ciężarem.
Chłopak w końcu zrzucił siostrę i już miał uciekać,ale nagle wydarzyło się coś bardzo złego. Coś,czego nikt z nas się nie spodziewał... Azula p o c a ł o w a ł a Zuko! On zszokowany z całej siły ją odepchnął. Zaczął wyzywać ją od wariatki,a skończył na nienormalnej idiotce. Znacząco spojrzał mi w oczy. Skinęłam głową i wyszedł.
-Jaki cienias!-zażartowała Toph.
-No wiem-powiedziała nadal złośliaie nastawiona Azula.
-Muszę już iść-wstałam przeciągając się na boki.
-Co?!-podniosła się Ty lee
-Dopiero zaczęłyśmy!-wtórowały jej dziewczyny.
-Wiem,ale to był długi, pełen wrażeń dzień i jestem okropnie zmęczona... przeciągnęłam się i wyszłam.

Gdy znalazłam się w swoim pokoju,na moim łóżku leżał Zuko.
-Zuko...-usiadłam koło niego.-Przepraszam cię. Ja nie chciałam, żeby...
-Spoko.-mruknął.-To wariatka.
-A...-podparłam się ramionami o łóżko.-Co tutaj robisz?
-Leżę.-zaśmiał się i wstał.
-No właśnie widzę-zachichotałam.
-Ładnie wyglądasz w stroju Narodu Ognia...-zaczął
-Macie piękne stroje-gładziłam ręką materiał.
-Kataro,nie chciałabyś może...
-Tak...?-stanął bardzo blisko mnie.
-Chciałabyś zostać...-złapał mnke za dłonie,a mój oddech wyraźnie przyśpieszył.
-Zuko?-do pokoju weszła Ursa. Nie ma to jak wyczucie czasu...-Jest 23.00... idź do swojego pokoju. Założę się,że Katara jest zmęczona.
Chciałam zaprzeczyć,ale oboje już wyszli,a ja pogrążyłam się w samotności.
Już miałam zasnąć,ale z pokoju obok usłyszałam dość głośne szeptanie i podeszłam bliżej ściany.
-Zuko,on jest z Plemienia Wody. Ty jesteś z Narodu Ognia i jego władcą,a...
-No właśnie!-podniósł głos.-Nie możesz mi rozkazywać,bo jestem Władcą Ognia,a jeśli będzie chciała to zostanie...
-Cicho! Jeszcze ktoś usłyszy!-przerwała mu.-Skarbie wiesz,że chcę dla ciebie jak najlepiej i pragnę twojego szczęścia,ale nasz naród nie zaakceptowałby władczyni z przeciwnej nacji...
Zupełnie nie wiedziałam o co im chodziło,ale poczułam się urażona słowami Ursy. Ze smutkiem pogrążyłam się we śnie.

-------------------------------------------
Witam. Dawno nie było opowiadań,ale tak już niestety będzie.
Jest szkoła,a zarazem dużo nauki i mam bardzo mało czsu na jakikolwiek odpoczynek.
Także będą większe przerwy,ale od razu uprzedzam więc nie bić!
No to ja się pięknie żegnam.
Paa <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz